sobota, 13 kwietnia 2013

(Wataha Powietrza) od Olivera

Zamrugałem powiekami, rozpędzając mroczki sprzed oczu.  Zaczęła mnie ogarniać panika. Co… co się ze mną stało? Pamiętam tylko jak upadałem na ziemię, a wspomnienia i resztki życia wyciekały jak  srebrny strumień.
Zacząłem dokładniej przyglądać się miejscu, w którym się znalazłem. Najpierw zbadałem podłogę, była taka… cienka. Była zrobiona ze szkła, które zostało wypolerowane na wysoki połysk, a może to był jakiś minerał? Nie wiem, była piękna i delikatna, chociaż wyglądała na mocną. Zupełnie jak wilczyca, którą niegdyś znałem.  Ate…. Atena! Cóż, sądzę, że jeśli porównałbym ją głośno do podłogi, nie byłaby zadowolona. Uch.
Gdzieś w oddali, słyszałem skapującą wodę, która cichutko rozchlapywała się o skały. Obróciłem głowę, jakaś kość strzeliła mi w karku, prawdopodobnie długo  się nie ruszałem. W oddali znajdowało się maleńkie źródło. Ściany, cóż, znalazłem się bodajże w jakieś grocie, pieczarze, więc ściany były pokryte jakimiś minerałami, które jarzyły się na  morski kolor. Być może szmaragdy.
Spróbowałem wstać, bez skutku, rozbolała mnie głowa, a łapy odmówiły posłuszeństwa.
- Nie ruszaj się, wciąż jesteś bardzo słaby.
Jedwabisty głos okalał jaskinię jak błękit okala niebo. Rozejrzałem się nerwowo po grocie, nikogo nie zobaczyłem.
- Kim… kim jesteś? – wycharczałem.
- Twoją zgubą. Ale nie dzisiaj. – usłyszałem chichotanie. – Spójrz.
Przede mną wyłoniła się kobieta, która była zabójczo piękna, ugięła prawy łokieć, a potem wskazała nim, jak gdyby proponowała mi miejsce w jakieś restauracji. W jej ręku pojawiła się szara kula.
W kuli pojawiła się mgła, a ją samą okryły czarne ciernie, które z każdą chwilą łagodniały, zmieniając się w gładkie pasma.
Zobaczyłem własną śmierć, ale nie mogłem jej opisać, coś… coś było nie tak, jak trzeba.  Zmieniłem postać i dźwignąłem się na nogi, zauważyłem, że kula jakoś mi pomagała, dostarczała mi moc.
Przyjąłem ją, gdy kobieta wyciągnęła dłonie wraz z kulą, w moją stronę. Wtem poczułem jakąś zmianę. Moja krew wręcz gotowała się w żyłach, a później stała się zimna jak lód.
- Wypróbuj nową moc. – Szeptała kobieta. – Śmiało.
Odłożyłem ostrożnie kulę, a sam wyciągnąłem rękę, jakbym strzelał z łuku, kiedyś w ten sposób używałem magii ognia. Lecz zamiast ognia, cisnąłem małą kulką powietrza. Zamrugałem i zwróciłem twarz ku kobiecie, byłem w szoku.
- Tak, od teraz jesteś wilkiem powietrza. Byłoby nudno, gdybym zachowała Twój żywioł, prawda?
Cóż, tak szczerze nie wiedziałem co powiedzieć. Z jednej strony byłem podekscytowany, bo nigdy nie władałem powietrzem, a z drugiej byłem wściekły, bo chciałem zachować umiejętność władania ogniem.
Poćwiczyłem kilka ruchów w wilczej postaci, gdy skończyłem znowu przybrałem postać ludzką i usiadłem z moją kulą pod ścianą. Przymknąłem powieki, ale energia, jaka biła z tego miejsca nie pozwalała mi zasnąć. Otworzyłem je z powrotem, a przede mną stała kobieta.
- Jesteś gotowy, by wrócić.
Nie byłem w stanie zaprotestować, czy nawet nic powiedzieć. Coś mnie ciągnęło tam, a raczej ktoś. Tęskniłem za Ateną. To było głupie, ale tęskniłem za nią, potrzebowałem jej.
Nagle pojawiłem się na śniegu. Poznawałem te tereny, były to tereny Immortal Volves. Mój… dom?
Pokrowiec, w którym trzymałem kulę ukryłem gdzieś, najprawdopodobniej w jakieś jamie.
Usiadłem na kamieniu i zacząłem chuchać sobie w ręce, mój strój nie był przygotowany na zimę.  Schowałem głowę w dłoniach, jakbym się załamał. Co teraz zrobię? Dokąd podążę?
Nie, przestań. Weź się w garść.
Wstałem i zacząłem iść w kierunku bliżej nieokreślonym.  Nie wiem jak, ale zauważyłem Atenę. Podszedłem do niej powoli, nie miałem pewności czy ona jeszcze mnie pamięta, a jeżeli pamięta, to czy chce mnie widzieć.  Staliśmy obok siebie, niebezpiecznie blisko. Wyciągnąłem ręce, w geście objęcia jej, a ona przylgnęła do mnie błyskawicznie. Ucałowałem czubek jej głowy, a następnie oparłem podbródek na jej głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz