sobota, 16 marca 2013

(Wataha Powietrza.) Od Illuminated'a.



Po dojściu pod jaskinię okazało się, że trzeba rozdzielić się na żywioły. Jak dla mnie – bardzo dobrze. Nie lubię łazić większymi grupami. Spojrzałem na Kaję, która stała obok mnie obojętnym wzrokiem. Atena powiedziała coś do wilczycy z jej watahy.:
-Sprawdź czy jest jakieś inne przejście.
- Nie ma. – Zameldowała po powrocie.
-Czyli będziemy musieli, tutaj się rozdzielić. - mruknęła Nemezis.- Próbowałam już wejść do innego żywiołu, ale to jest po prostu niemożliwe.
-Nie mamy innego wyboru- Atena zbadała wzrokiem podnóże, po czym udała, że się patrzy na tą wilczycę, którą wcześniej wysłała aby zbadała jaskinię. Powiedziała.:
-Kondrakarze możesz już wyjść.
Wilk wyszedł i bez słowa stanął z tyłu grupy.
-Idziemy- zarządziła Nemezis.- Musimy odzyskać ten kryształ, nieważne co nam stanie na drodze. Podszedłem do wejścia dla Powietrza z Kają. Mrok i Światło miały jedno wejście. Atena i Nemezis szły na przodzie. Za nimi kilka zbytnio nie znanych mi wilków a na końcu Kondrakar. Przy Ogniu stał  Oliver wraz z Luną a przy Ziemi Bella wraz z Vaiperem. Przy Wodzie Rapix i Dasti.
-Do zobaczenia po drugiej stronie- Powiedziała wilczyca Światła z uśmiechem.
Ruszyłem leniwym krokiem, z rękami w kieszeniach  w stronę wejścia do tunelu.
- Trzymaj się za mną. – Rzuciłem znudzony do Kaji.
Dostałem mentalną wiadomość od Nemezis.:
„~ Powodzenia.” W jej głosie dało się cuć wszystkie emocje.
„~ I nawzajem.” Odpowiedziałem także wkładając w te słowa moje uczucia.
W jaskini wiał przyjemny wietrzyk. Ściany poznaczone były śladami niszczycielskiej siły wiatru.
*Całkiem tu ładnie.* Stwierdziłem do siebie w myślach.
Po około 20 minutach marszu wyczułem coś niepokojącego. Coś jakby… Śmiech.?
- Słyszysz.? – Powiedziałem do wilczycy mi towarzyszącej. Odwróciłem się w jej stronę.
- Tak. – Odpowiedziała trochę zmieszana.
- Cokolwiek by się nie działo masz trzymać się blisko mnie. Jasne.? – Te ostatnie słowa troszkę ociekały grozą.
Przestawiałem się już na tryb walki. Moja wina.? Złapałem rękojeści moich mieczy i szybkim ruchem wyjąłem je z pochw. Oparłem jedno na podłożu i wyjąłem sztylet z pochwy u mojego pasa. Rzuciłem go w stronę Kaji. Złapała go.
- Tak na wszelki wypadek. – Rzekłem i wziąłem z powrotem do rąk miecze. Ruszyliśmy dalej już uzbrojeni. Za zakrętem zobaczyłem kilka potworów podobnych do tego z lasu, którego pokonałem wraz z Nemezis. Było ich chyba 5. Zaśmiałem się głośno.
- I co Wy niby możecie zrobić.?
Potwór no przodzie grupki. Machnął ręką. W naszą stronę leciało potężne tornado. Przekląłem siarczyście. Błyskawicznym ruchem uskoczyłem w bok. Spojrzałem na Kaję. Nie miała mojej szybkości.
*No to się cofamy…* Znów toczyłem wewnętrzny monolog ze sobą.
Wyskoczyłem przed nią i skrzyżowałem moje miecze przed sobą. Całą siłę ataku przyjąłem na siebie.
- Trzymaj się przy ścianach.! – Wykrzyczałem do wadery.  Atak się skończył. Teraz czas na mój ruch. Rzuciłem się na potwory celując w ich serca. Pierwszego powaliłem dość szybko. Reszta demonów wydała z siebie złowieszczy krzyk. Płynnym ruchem obróciłem się i wbiłem miecz w serce kolejnego stwora.
- Łatwizna. – Szepnąłem sam do siebie.
W krótkim czasie rozprawiłem się z resztą potworków. Z mojego ramienia sączyła się krew. Dziwne, że zauważyłem to dopiero teraz. No ale nic.
- Idziemy dalej. – Powiedziałem głośno.
Reszta drogi obyła się bez niespodzianek. W pewnym momencie tunel skończył się. Staliśmy w wielkiej jaskini.
- Co to jest.? – Wyszeptała Kaja.
- Jeszcze nie wiem. – Odpowiedziałem.
Po chwili w innym miejscu wyszła grupa Mroku i Światła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz