Po jakichś czterech godzinach dokulałam się do jaskini, gy do iej weszłam Geneza siedziała i coś czytała, a Ako nie było, pomyślałam, że pewnie zbiera zioła czy coś. Po tym jak przyjrzałam się dokładniej jaskini by znaleźć sobie jakiś kąt, zauważyłam mojego braciszka leżącego w jednym z najciemniejszych kątów. Gdy zauważyłam dogodne miejsce usiadłam i pomyślałam o Kaji.
- Ty już wiesz? – Nagle powiedziała Geneza lekko odkładając książkę ( była w postaci człowieka)
- Tak. – Zwiesiłam głowę.
- Myślisz, że on też przeżywa tak stratę jak my? – Zapytała prawie szeptem.
- Chyba jest zbyt silny psychicznie. – Powiedziałam pod nosem.
- Myślisz, że powinnyśmy to przemilczeć, czy raczej…- Zaczęła.
- Ja nie myślę ja wiem, że trzeba być silnym i nie myśleć o stratach, jednak trzeba je zostawiać z szacunkiem w pamięci. – Przerwałam.
- Rozumiem. – Powiedziała wstając.
- Gdzieś idziesz? – Zapytałam szeptem.
- Idę zapolować, nie martw się za jakąś godzinę powinnam być.
- Ja wieczorem wychodzę. – Powiedziałam, lekko głośniej.
- Dobrze. – Powiedziała wychodząc.
Zamknęłam oczy i próbowałam przenieść się myślami do własnej szczęśliwej krainy. Robiłam to od dziecka, Sebastian mówił, że to przez jakąś traumę. Jednak nie mógł wejść na tyle głęboko w mój umysł by znaleźć odpowiedź. Po dziesięciu minutach otworzyłam oczy, brat klękał przede mną w ludzkiej formie i lekko przechyloną głową w prawo.
- Wszystko dobrze? – Zapytał, udając ignorancję.
- Tak. - Powiedziałam.
- To czemu tak tu siedzisz? – Zapytał ponownie.
- Bo taki mam kaprys .- Wyszeptałam.
- Dobra skoro wszystko ok, no to choć zjeść kolację.- Powiedział wstając.
- Od kiedy taki opiekuńczy jesteś? – Zapytałam z wrednym uśmieszkiem.
- Przestań mnie irytować! – Powiedział hamując swój gniew.
- Dobra, dobra. – Powiedziałam wstając.
Zmieniliśmy się w wilki i pobiegliśmy na polowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz