wtorek, 7 maja 2013

(Wataha Mroku) od Margo


Był przyjemny, ciepły dzień. Siedziałam sobie na polanie obsypanej całymi masami żółtego rzepaku. Położyłam się mrużąc oczy i odpoczywając w promieniach słońca. Nie umiem długo usiedzieć w miejscu, więc bez zastanowienia udałam się w cień mojej jaskini. Szłam spokojnie w wcieleniu człowieka luźnym krokiem. Pod nogami przeplatała mi się parka szczeniąt. Wyjątkowo udały się Nemezis i Illumined'owi. Choć nie cierpię dzieci uśmiechnęłam się pod nosem bo te były wyjątkowo śliczne, ale mroczne. Poszłam dalej i usiadłam wygodnie na skale w jaskini opierając się o ścianę. Z głębi groty wyłonił się Wanney. Usiadł obok mnie. Usiadłam na nim, odsłoniłam delikatnym ruchem bujne włosy z jego twarzy i pocałowałam na początku delikatnie, potem pocałunek przerodził się w dłuuugiego i namiętnego całusa. Oderwałam się i spojrzałam w jego rozkojarzone oczy, On uśmiechnął się nie znacznie i objął mnie w talii. Zaśmiałam się cicho jak ustami zaczął muskać moją szyję. Obejrzałam się w stronę wyjścia. W otworze stały dwa oszołomione szczeniaki. Odruchowo odskoczyłam od Wanney'a stając przed okropnie zdziwionymi szczeniakami.
-Nie macie nic innego do roboty?-Zapytałam zrezygnowana.
-To my...już lepiej...pójdziemy...-Zniknęły za drzewami.
Odwróciłam się a Wanney (co mnie nawet nie zdziwiło) leżał z rozharataną nogą. Westchnęłam ciężko i podeszłam do leżącego samca.
-Zawsze musisz się o coś potknąć?-Zapytałam krytycznym głosem opatrując ranę. Zaśmiał się nerwowo.
-Taki już jestem...-Uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.-Powinnaś być medykiem-Stwierdził wstając.
-Mhh...-mruknęłam bo ten pomysł mi się spodobał. Poszłam do Nemezis z prośbą zmiany stanowiska.
-Nemezis, wiem, że masz dużo na głowie, ale czy mogłabym być medykiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz