-Nigdzie nie byłam jeszcze. - powiedziałam- moje moce nie wariuja z powodu ciąży. One poprostu rosną i jeszcze ta ciąża. Moje moce są zależne od emocji, a ciąża nasila emocje. Nie dam rady
-Dasz radę
-Nie. Nie panuje już nad swoim wewnętrznym "ja". Nie mam kontroli.- złościlam się. A raczej wsciekalam się. Starałam się nad sobą zapanowc, ale szybko się poddałam. Skupiłam swoją uwagę na drzewie. Wybuchło w mgnieniu oka.
- Widzisz. Nie panuje nad sobą. Nie wiem co robić, muszę się nauczyć panować nad mocą, a do tego czasu nie zbliżaj się do mnie. Nie chcę nikogo skrzywdzic.- powiedziałam i pobiegłam w stronę lasu.
- Gdzie idziesz? -zawolal za mną West.
- Pocwicze panowanie nad mocą. Nie przeszkadzają mi
- Ale powinnas pójść do medyka- odezwal się West. Odwróciłam się i momentalnie jakieś zwierze stojące za Westem wybuchło.
- Krzywdze niewinne zwierzęta. Odejdz.-poprosiłam.
-Nie- zaprotestował West. Już miałam się zezloscic, ale opanowałam się.
- Proszę. Nie denerwuj mnie. - powiedziałam i wskoczyłam na drzewo. Skacząc po nich przedostawalam się w głąb lasu.
wtorek, 7 maja 2013
(Wataha Ziemi) od Belli
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz