środa, 8 maja 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko


Spojrzałam niepewnie na basiora, ale ufałam mu, więc wtuliłam się w niego. Łzy nadal leciały strumieniami z moich oczu. Co to był za sen, oni wszyscy ginęli, a ja nawet ruszyć się nie mogłam. Wtulona w przyjaciela rozmyślałam co to było i czemu tak się boję.
- Co się stało? - Zapytał nagle Greg.
Spojrzałam mu w oczy i chyba zrozumiał, że nie będę na jego pytanie odpowiadać.
- Powiedz, bo i tak się dowiem. - Mówił oschle.
Ruszyłam wargami, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć. On patrzył na mnie zdezorientowany. Dotknęłam twarzy, byłam cała mokra. Nie mogłam nic powiedzieć. Nagle zakręciło mi się w głowie, ale nie straciłam przytomności.
- Miko co do cholery się dzieje?! - Wrzasnął.
Już nie miałam siły płakać, leżałam bez ruchu na nim i mrugałam oczami.
- Po... Bra... tu... - Mówiłam ochryple szeptem.
- Powtórz. - Powiedział zbliżając swoje ucho do moich ust. Nie mogłam nic już powiedzieć.
~ Mój brat musi tu przyjść, musi wiedzieć o śnie.~ Przesłałam mu resztkami siły wiadomość.
Zrobił to chyba i dotknął łapom mojej głowy. Zaczął coś robić, bo czułam, że używa mocy. Zjawił się Illuminated.
- Jakim śnie? - Zapytał zdenerwowany podchodząc do nas.
chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam, musiałam zmienić się w tą drugą mnie. Odepchnęłam Greg'a i pokazałam mu wyjście.
- Wyjdź. - Powiedział mój brat.
Basior wstał wkurzony i wyszedł. Zmieniłam się w człowieka, po czym w to coś. Czułam, że musze kogoś zabić. Złapałam się za głowę.
- Prześle Ci go, a potem musze iść jak najdalej, bo kogoś zabiję. - Powiedziałam, po czym wysłałam mu sen.
Wybiegłam z jaskini jak opętana, najgorsze było to, że zobaczyłam Il'a. Rzuciłam się jak na zwierze, a on nie zdołał uniknąć mojego ciosu. Przycisnęłam go do ziemi.
- Zabić, zabić, zabić, zabić! - Powtarzałam patrząc na niego głodnym wzrokiem.
Coś mnie od niego odepchnęło, to mój braciszek.
- Uciekaj bo Cie zabije! - Krzyknął basior powietrza.
- Kto to? - Zapytał podbiegając do Illusia.
- Zgadnij. - Powiedział wkurzony. - Miko panuj nad sobą i idź w cholerę! - Wrzasnął do mnie.
Wyskoczyłam w górę i stanęłam na jakimś konarze. Po czym kierowałam się do granicy z ogromną prędkością. Nikogo po drodze nie spotkałam, ale gdy znalazłam się na jakiejś polanie w innej krainie wokół mnie pojawiło się tnące powietrze. Zauważyłam stadko jeleni. Tupnęłam noga, a wszystkie padły bez łbów. Zjadłam je i powróciłam do normalnej postaci.
- Jednak kłopoty to moje drugie imię. - Wyszeptałam.
Wokół mnie leżały szkielety, a ja byłam cała we krwi.
- Znowu to samo. - Powiedziałam sama do siebie wstając.
Ruszyłam do IV, szłam jak bym miała zaraz upaść. Zauważyłam jeziorko, więc podeszłam się napić. Jednak nie napiłam się ani kropli bo w wodzie znajdowałam się ja, martwa, jako szczeniak. Zestresowana zaczęłam się trząść. Upadłam na kolana. *Nie tym razem!* Wrzasnęłam w myślach i zanurzyłam ręce po zwłoki. Najdziwniejsze było to, że to nie było złudzenie i je wyjęłam. Byłam zimna, chyba martwa. Zaczęłam się bujać w miejscu z "moją głową" na kolanach.
- Boje się, boję się, boję się... - Mówiłam w kółko.
Nie wiem przez ile tam siedziałam, ale po jakimś czasie padłam wykończona na ziemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz