Leżąc w swojej jaskini z zamkniętymi oczami obserwowałem, co
się dzieje w watasze Mroku poprzez oczy mojego Sokoła. Przez dłuższy czas nic
się nie działo. Lecz w pewnym momencie już po zapadnięciu zmroku zobaczyłem
Kondrakara ciągnącego moją Nemezis na górę. Zaczęli rozmawiać a on cały czas przysuwał
się do niej bliżej. Nagle on ją pocałował.! Zerwałem się na równe nogi.
Odepchnęła go. Tereny Watahy Powietrza odpowiedziały na moją złość. Zerwał się silny
wicher, który razem ze sobą przyniósł ciemne chmury zasłaniając gwiazdy. Zamieniając
się w kruka pierwszy raz przez całe moje życie towarzyszyła mi ciemna mgła i wiatr
wokół mnie. W kawałku szkła leżącym na ziemi zobaczyłem swoje odbicie. Moje oczy
jarzyły się czerwienią. Można było z nich wyczytać obietnicę niemej zemsty. Nigdy
tak nie miałem, ale teraz nie jest czas na zastanawianie się nad tym. Wyleciałem
z jaskini ze skrzekiem. Wiatr stawał się coraz silniejszy. Leciałem w stronę Watahy
Mroku. Gdy już widziałem zarysy postaci tylko zmrużyłem oczy i jeszcze przyspieszyłem.
Kiedy miałem pewność, że zostałem zauważony jeszcze w powietrzu zamieniłem się w
człowieka po czym gładko i bezszelestnie wylądowałem na ziemi w półprzysiadzie.
Miałem pochyloną głowę, nie wiedziałem czy moje oczy wyglądają już normalnie czy
nadal jarzą się czerwienią. Mój pupil zerwał się z drzewa i usiadł mi na ramieniu.Podniosłem głowę i wbiłem płonące spojrzenie w Kondrakara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz