piątek, 3 maja 2013

(Wataha Światła) od Ateny

           No i z powodu ciąży Nemezis (nie mogła sobie wybrać lepszych momentów, żeby się interesować fizjonomią Illumiateda, niż przed bitwą?), musieliśmy odwołać CAŁĄ bitwę i zanieść siłą oporną waderę z powrotem do watahy.
Spojrzałam zrezygnowana na siostrę. Same z nią kłopoty.
-Chyba mamy mały problem- powiedziałam do Dastana.- Dzięki niej bitwa zostanie odwołona, a cała ta sprawa odroczona, Wracamy do Immortal Volves, może sobie bez nas poradzą.
Chłopak będący Dastanem zacisnął pięści w bezsilnej złości.
-Możesz podziękować Nemezis, która nie wybrała sobie lepszych momentów na pewne czynności, których nie będę tutaj wymieniać ze względu na otaczające nas dzieci.
-Dobrze- powiedział cicho. Zauważyłam, że Rapix podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu.- Na razie odpuszczę.
          Podeszłam teraz do Alf 6 żywiołów i powiedziałam im spokojnym tonem:
-Niestety, ale muszę zapewnić bezpieczeństwo wilkom z mojej krainy i nie będziemy mogli wziąć udział w nadchodzącej bitwie, tylko wrócimy do Immortal Volves.
Pokiwali smutno głowami, została mi jeszcze jedna tylko sprawa: Przetransportowanie Nemezis do IV.
          Zawołałam medyczkę i wyszeptałam jej parę słów jednocześnie odgradzając się od Nemezis myślami i pozostając poza jej zasięgiem słuchu.
-Będziesz musiała ją uśpić.
-Zgoda- odparła również szeptem.
          Podeszła do niej udając, że chce coś sprawdzić i podała jej leki niby na te objawy, jednak wiedziałam czym są. Zauważyłam, że siostra się mi nieufnie przypatruje. Wzruszyłam ramionami pokazując, że mnie ona nic nie obchodzi. Kiedy siostra już wzięła tabletki i wiedziałam, że było za późno, żeby się ich pozbyła podeszłam:
-Sayonara- powiedziałam śmiejąc się.- Mnie nie przechytrzysz, wracamy do Immortal Volves.
-Co? Nie! A bitwa?- Powiedziała sennie, proszki zaczęły działać, po chwili leżała już nieprzytomnie, dosyć szybko to trwało.
-Ile ty tego jej dałaś?- Zapytałam medyczki.
-Powinna spać przez około 2 godzin.
          Razem z Dastanem, Rapix i Zefirem zabrałyśmy Nemezis i otworzyłam portal do mojej jaskini, aby zajęła się nią teraz medyczka ode mnie.
-Hejka- powiedziałam.- Wróciliśmy trochę wcześnie, ale to przez siostrę. Cassie zajmij się nią.
-Dobrze- powiedziała.
-Ja idę po Illumiateda, pewnie chciałby się domyślić co go niedługo czeka.
          Wyszłam bez słowa wyjaśnienia czując ich ciekawskie spojrzenia na karku, no cóż chyba dzisiaj Zefir będzie opowiadał. Ja chciałam odwiedzić tą małą waderę co nazywa się Kea, znalazłam ją drzemiącą pod drzewem:
-Cześć- powiedziałam do niej.- Dawno się nie widziałyśmy. Co powiesz na małą przejażdżkę cna tereny powietrza na którymś z Pegazów.
-Dobrze- powiedziała i zaprowadziłam ją do stajni, wybrałam dla niej Aramis, a sama wzięłam Pegasusa.
-Nie umiem jeździć- zmartwiła się.- Ani szykować konia do jazdy.
-No więc to jest niebiański ekwipunek, jest o wiele lepszy niż przeciętny. Pokażę ci jak się go zakłada.
          Kea przyglądała mi się, podczas gdy ja tłumaczyłam jej i pokazywał co i jak się zakłada, po kilku chwilach oba Pegazy były gotowe do jazdy. Podsadziłam waderę na jej i wsiadłam na własnego.
-No to jazda- powiedziałam.
          Wylądowałyśmy na terenach Watahy Powietrza, dokładnie przed samcem Alfa:
-Chodź!- Zawołałam go.- Nie mam czasu na wyjaśnienia! Nemezis jest w ciąży!
-Co?- Zapytał się zdezorientowany, a ja w międzyczasie ściągnęłam Maki z siodła i posadziłam ją przede mną na Pegasusie.
-Masz tu środek transportu- powiedziałam.
Basior szybko na niego wskoczył i polecieliśmy do mojej jaskini, potem zostawiłam Pegazy, aby zajęła się nimi Kea i poszłam wraz z Illuminatedem do Nemezis, która zdążyła się obudzić i obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz