Podszedłem do rozpaczającej Alfy Wody... Chciałem ją pocieszyć jakoś, tylko nie wiedziałem jak. Już nawet postanowiłem odstwić moje zaloty na bok (ale tylko na początek).
-Czego tutaj chcesz ? -warknęła na mnie w złości.
-Jestem w tej watasze pamiętasz ? Ja także mogę tu przebywać.-powiedziałem łagodnym tonem (zła wadera to nie przelewki).
Odwróciła ode mnie wzrok i zaczęła się pusto patrzeć w swoje odbicie (bardzo ładne odbicie).
-Rapix wiem , że Ci przykro z powodu Nemezis , ale...-zacząłem nieporadnie, lecz nie zdziwiłem się, kiedy mi przerwała.
-Przykro ? Mnie jest cholernie źle ! Mam poczucie winy , widziałam jak to robi i nie zdążyłam jej pomóc ! -Krzyknęła zrozpaczona.
Odwróciłem wzrok na chwilę, po czym się do niej przytuliłem (ufff... Nie oberwałem kopniakiem z pół obrotu), więc raczej cieszyła ją moja bliskość, nie wszyscy w ońcu wolą cierpieć samemu.
-Rapix- powiedziałem cicho.- Myślisz, że ona umarła?
-Przecież serce jej nie bije- powiedziała ze łzami w oczach.
Kątem oka zauważyłem jak wstaje Atena i wyciera ostatnie łzy. Patrzy w przestrzeń i po chwili się uśmiecha. Nie wiedziałem o czym pomyślała, jednak jej pełen wiary uśmiech w kąciku ust oznaczał, że się nie poddaje, a to napełniło mnie wiarą.
-Rapix- szepnąłem do niej.- Spójrz na Atenę i Nemezis. One zawsze mają plan, a Nemezis nie jest głupia. Poza tym ona ma moce, które pomogą jej się wydostać z podziemia- mówiłem cicho.- Czy ty wierzysz, że ona by odeszła bez pożegnania z nami? Czy ty mylisz, że ona was wszystkich nienawidziła? Czy ty uważasz, że jesteś temu winna?
-Taaaa...- odparła przeciągle, a ja jej przerwałem.
-Kiedy po raz pierwszy spotkałem Nemezis i Atenę jakiś czas temu, to działały jak jedna zgrana machina. Obydwie przewidywały swoje ruchy i znały swoje intencję, gdy trzeba był nie wahały się, aby nas oszukać. Nie wydaje ci się dziwne, że Atena płakała. Ona nigdy nie płakała, nawet patrząc na śmierć przyjaciół, nigdy. Wtedy tak cierpiała, że nie potrafiła nawet słowa wykrztusić. A tutaj mi się to dziwnie nienaturalne wydaje- rozmyślałem na głos, chcąc podsycić iskierkę nadziei w sercu wadery.
-Może masz rację- przyznała z ociąganiem, ale kiedy znowu spojrzałem w kierunku innych wilków dopatrując się jakichkolwiek punktów wsparcia dla Rapix, mimochodem zauważyłem, że Atena zniknęła, podobnie jak zaczęli znikać inni, aż w końcu zostałem sam na sam z waderą.
Pocałowałem ją przelotnie w usta, tak naprawdę ledwie musnąłem w usta, co sprawiło jednak że uniosła swoje blado- błękitne oczy, przesłonięte w niektórych miejscach kryształowymi łzami, którym promienie słońca nadawały tęczowe refleksy.
-Pamiętaj, nigdy się nie poddawaj. Zawsze będę z tobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz