Wiadomości ostatnio niesamowicie szybko się rozchodzą. Siedziałam sobie
pięknie, ładnie nad wodą rzucając kamykami w baaardzo wkurzające owady. W
końcu nie wytrzymałam i wszystkie zamroziłam no ale rzucałam też przez
jakiś czas. Były to głównie komary i muchy których nie cierpię.
Wpatrywałam się w wodę szalejącą od wyjścia Rapix. Zastanawiałam się co
się stało poza IV. Z zamyślenia nie zauważyłam jak za mną stoi strasznie
przygnębiony Wanney.
-Cześć, coś się stało?-Odwróciłam głowę nie ruszając się z miejsca.
-Nic nie wiesz?- Spojrzał na mnie zszokowany.
-Oj to już się boję...- Stwierdziłam znowu odwracając wzrok.
-Ech, ty na prawdę nic nie wiesz...- Zajął miejsce obok mnie- Właśnie
nasza alfa popełniła samobójstwo...- Mówił to tak jakby bez przejęcia,
lecz za chwilę z jego twarzy wyczytałam oszołomienie. Widać nadal nie
umiał w to uwierzyć. Wytrzeszczyłam oczy, ręką zgarniając włosy z
twarzy.
-No, nie przesada... Co na to Atena?- Spytałam ciekawa odpowiedzi
-Planuje randkę przy deszczu meteorytów- Prychną ze śmiechem
-Aha... No wiadomo przecież to tylko siostra, która tylko się zabiła-
Udawałam głos alfy światła- A tak na marginesie serio meteoryty? dziś?-
Zupełnie zmieniłam temat i tok myślenia.
-Ponoć tak, ale ja nie wiem jak ty nie mam ochoty siedzieć i wpatrywać
się w latające po niebie światełka... Jakoś jak na niebie są ciemne
chmury i pioruny nikt ich nie podziwia...- Westchną podsumowując
-W pełni się zgadzam...-Uśmiechnęłam się ponuro podnosząc głowę na niebo
zapełnione białymi obłokami. Wyglądało jakby zaraz miało lunąć deszczem
i tak się stało.
-Chyba musimy się zbierać...- Powiedziałam smętnie bo dopiero teraz dotarło do mnie, że Nemezis naprawdę może już nie wrócić...
-Mam lepszy pomysł- Uśmiechną się triumfalnie- Wskakuj- Rozwiesił nad
nami wielką szklaną osłonę i wszedł do środka. Machną głową na znak abym
weszła. Posłusznie wlazłam przez nie wielki otwór w ścianie szklanego
bunkru. Siedzieliśmy w środku. Było ciasno, ale przytulnie. Cała się
trzęsłam. Miałam na sobie tylko czarną sukienkę i narzucone cienkie,
szarawe futro.
-Czekaj- Ściągną koszulę i zarzucił mi ją na ramiona. Usiadł obok i
przysuną się strasznie blisko. Wykorzystałam to i wtuliłam się w niego.
Przez chwilę był strasznie zdezorientowany, no ale za kilka sekund objął
mnie ręką i położył głowę na mojej *mokrej* głowie. Uśmiechnęłam się
pod nosem. No, ale oczywiście do naszego schronu wpadła Diana.
-Mogę się wpychnać, na tą imprezkę?-Zapytała od progu rzucając mi
triumfalny uśmiech i przy okazji jak hamowała ochlapała mnie błotem...
-A....no...tak....-Wanney od razu zareagował. Odsunęłam się owijając w
futerko i koszulę samca. Podeszła do mnie Di nadal trzymając na twarzy
dziwny uśmieszek.
-No nieźle...- Skomentowała cicho- Ty sobie tutaj balangi beze mnie urządzasz?
-Dzięki- Syknęłam- Nie no ale w ogóle fajnie, że wpadłaś...- Byłam
trochę zawiedziona i poirytowana, no ale w końcu do czego jest Diana?
-Oj, nie przesadzaj...-Usiadła ciężko na ziemi obok mnie.
-Dobra, dobra nie musisz przepraszać- mruknęłam pod nosem.
-To może ja pójdę po coś do żarcia a wy tutaj sobie pogadacie-
Stwierdził Wanney uśmiechając się do mnie uroczo i zamieniając się w
wilka. *Właśnie, dlaczego od razu na to nie wpadłam?!*. Gadałyśmy chwilę
o wszystkim i o niczym. No i już pół watahy wiedziało, że pocałowałam
Wanney'a... Nie cierpię takich plotek... To znaczy to akurat prawda ^.^
Za niecałą chwilę do "bunkra" wpadł oszołomiony Wanney:
-Szybko do lasu!!!-Wrzasną patrząc szklanym wzrokiem.
-Ale c....
-Szybko!!!- Ja i Di popatrzałyśmy na siebie nawzajem.
-Wanney uspokój się i powiedz co się stało!-Warknęłam ale z opanowaniem i stoickim spokojem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz