Rozejrzałam
się przenikliwie, a kotkę przełożyłam pod gałąź tak by na nią nie padało. Nagle
ujrzałam Nemezis. Otępiałam, jednak moje ciało robiło co chciało, krzyknęłam
głucho, sama nie wiem co i zeskoczyłam z drzewa. Rzuciłam się na Nemezis, ale
przeszłam przez nią. Gwałtownie się odwróciłam, wadera była przeźroczysta i
miała smutny wzrok. Z jej ruchów warg doczytałam się ‘Wrócę’, w tym momencie
przyjaciółka zniknęła. Stałam otępiale, ale postanowiłam się ocknąć. *Zwidy?*
Zapytałam siebie w myślach. Dopiero teraz poczułam ból nóg, były ciemno fioletowe.
Deszcz skończył się, a ja zobaczyłam
ciemne niebo. * Muszę wrócić nad ciało Nemezis. * Postanowiłam i ruszyłam, a
kotkę poinformowałam we śnie gdzie idę. Po jakimś czasie zauważyłam zauważyłam
przerażoną wilczycę biegnącą na ślepo, wpadła na mnie, przez co się
przewróciłyśmy.
- Ja.. Ja
przepraszam, wybacz mi, to naprawdę… - Mówiła błagalnie wadera, wyglądała na
wilka światła.
- Uspokój
się, nic się nie stało. – Przerwałam spokojnie. – Mów przed kim tak zwiewasz. –
Powiedziałam z promiennym uśmiechem.
- Przed
jakimś basiorem, był wściekły i mnie atakował. – dopowiedziała, najwidoczniej
ucieszona moją postawą.
- Illuminated….
– Wyszeptałam.
- Co? –
Wadera patrzyła się jak bym powiedziała coś mało znaczącego.
- Nic, wracaj
do siebie, tu jest niebezpiecznie. – Powiedziałam poważnie.
Wadera nic
nie mówiąc wstała z ziemi i machnęła na pożegnanie ręką, co oczywiście
odwzajemniłam. Wstałam i ruszyłam w stronę z której biegła wilczyca. Gdy
przedostałam się przez nieco roztopiony śnieg, zauważyłam brata siedzącego nad
jeziorem.
- Wiedziałam, że Cie tu znajdę. - Powiedziałam
łagodnie.
- Czego chcesz. - Warknął nawet nie podnosząc wzroku.
- Zobaczyć czy mój stuknięty braciszek jeszcze nikogo nie zabił. - Zażartowałam.
Rzucił w moją stronę spojrzenie spode łba.
- Masz szczęście że jesteś moją siostrą. Inaczej leżałabyś już martwa. - Stwierdził chłodno.
- Iluś... – Zaczęłam.
Kłapnął zębami w moją stronę, a ja cofnęłam się o krok do tyłu.
- Illuminated. - Poprawiłam się. - Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale nie możesz terroryzować całej Krainy. - Powiedziałam mocno.
- Nic Ci do tego. - Wysyczał.
- I owszem dużo mi do tego. Tak się składa, że idąc tutaj spotkałam przerażoną waderę z watahy Światła.
- No i.? - Wstał i ruszył z głową przy ziemi w moją stronę . Jego oczy cały czas były utkwione w moich oczach. - Masz z tym jakiś problem.?
- Ja.. Nie. Po prostu chcę, żeby mój brat był znowu miły i czuły. Taki jakim go poznałam. A nie bestią beż uczuć. - Uroniłam pojedynczą łzę mając nadzieję, że zrozumie, że nie może tak reagować na czyjąś śmierć.
Jednak on zachował kamienną twarz, odwrócił się i ruszył w stronę lasu.
- No to masz problem. - Rzucił na odchodne i zniknął w lesie.
- Czego chcesz. - Warknął nawet nie podnosząc wzroku.
- Zobaczyć czy mój stuknięty braciszek jeszcze nikogo nie zabił. - Zażartowałam.
Rzucił w moją stronę spojrzenie spode łba.
- Masz szczęście że jesteś moją siostrą. Inaczej leżałabyś już martwa. - Stwierdził chłodno.
- Iluś... – Zaczęłam.
Kłapnął zębami w moją stronę, a ja cofnęłam się o krok do tyłu.
- Illuminated. - Poprawiłam się. - Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale nie możesz terroryzować całej Krainy. - Powiedziałam mocno.
- Nic Ci do tego. - Wysyczał.
- I owszem dużo mi do tego. Tak się składa, że idąc tutaj spotkałam przerażoną waderę z watahy Światła.
- No i.? - Wstał i ruszył z głową przy ziemi w moją stronę . Jego oczy cały czas były utkwione w moich oczach. - Masz z tym jakiś problem.?
- Ja.. Nie. Po prostu chcę, żeby mój brat był znowu miły i czuły. Taki jakim go poznałam. A nie bestią beż uczuć. - Uroniłam pojedynczą łzę mając nadzieję, że zrozumie, że nie może tak reagować na czyjąś śmierć.
Jednak on zachował kamienną twarz, odwrócił się i ruszył w stronę lasu.
- No to masz problem. - Rzucił na odchodne i zniknął w lesie.
Musiałam zostawić go samego chociaż nie chciałam, jednak mój
stan nóg nie pozwalał na to, a w dodatku przez całą rozmowę wstrzymywałam krew,
by brat nie zauważył, że coś jest nie tak, ja teraz byłam najmniej ważna.
Ruszyłam w stronę miejsca gdzie spoczywało ciało Nem, jednak nie mogłam iść,
przez co wytworzyłam pod sobą wietrzną podłogę, która mnie unosiła. Gdy
dotarłam na miejsce nikogo nie było, lub chowali się w pobliżu. Usiadłam i
myślałam nad tym wszystkim, co się wydarzyło. Nagle zauważyłam spadające
gwiazdy.
- Nadzieja… - Wyszeptałam sam do siebie.
Nigdy nie wierzyłam w coś takiego jak spełnianie życzeń, gdy
się o nie poprosi gwiazdę. Patrzyłam z obojętnością na niebo, ale postanowiłam,
raz uwierzyć w gwiazdy. * Niech Nem wróci, a Ilumineted wydobrzej. *
Pomyślałam.
- Tylko nie próbujcie mnie oszukać! – Wrzasnęłam zrywając się
na równe nogi, przy czym czułam niemiłosierny ból.
* Ehhh, będzie trzeba iść do Ako.* Pomyślałam. Drżąc z zimna
i bólu zauważyłam Fujumi.
- Fujumi! – Wrzasnęłam rzucając się jej na szyję jak
opętana.
~Wypadało by wrócić w taką pogodę. Twoje nogi nie wyglądają
za dobrze, tak samo jak twoja psychika.~ Powiedziała patrząc na moje nogi.
- To nie jest ważne, jutro ruszamy z samego rana, nikt o tym
nie ma wiedzieć. – Powiedziałam szeptam.
~Zrozumiałam, a czego szukamy? ~Zapytała.
- Czegoś ważnego. – Powiedziałam z tajemniczym wyrazem twarzy.
~Wskakuj.~ Powiedziała i pokazała głową swój grzbiet.
- Emmm. – Zarumieniłam się.
~ No tak.~ Powiedziała i położyła się tak bym mogła wejść.
Weszłam tak by nie nadepnąć na jakąś część jej ciała. Gdy
tylko odpowiednio usiadłam wzbiłyśmy się w powietrze. Włosy, które miałam
przemoczone powiewały z lekka. Po kilku minutach byłam pod jaskinią.
Wypatrzyłam wiadomość od Nemezis, przeczytałam ja schodząc z Pegaz i weszłam
kulejąc do jaskini.
- Pojawiła się. – Usłyszałam głos Ako.
- Masz z tym problem, jak tak to zasuwaj na dwór. –
Powiedziałam, stając prosto i cierpiąc z bólu.
- Pewnie masz nadzieję, że wyleczę Ci nogi? To się zdziwisz
bo nie. – Powiedziała odwracając się w druga stronę.
Przede mną pojawił się mnich, który od razu wyleczył moje
nogi, po czym wziął na barki i położył w moim kącie. Po policzka zaczęła mi spływać
krew, którą wytarłam w bladą rękę.
- Pokaż. – Powiedział surowo.
- Nie. – Powiedziałam i schowałam rękę.
Pokazał mi swoją umięśnioną rękę.
- Pokaz, bo sam zobaczę. – Powtórzył, a ja schowałam twarz w
ciemnościach, bo z ust zaczął lecieć mi krew.
Złapał mnie za tułów i wyciągną z cienia. Krew lała się jak
opętana a ja z powagą udawałam, że przecież jest wszystko dobrze. Wyciągnął
moją brudną od czerwieni rękę i spojrzał ostro. Nadal udawałam, że przecież
jest ze mną wszystko dobrze.
- Naprawdę nie musisz się kryć, jesteś deli…. – Zaczął mówić.
- To tylko trochę krwi, to teraz nie jest ważne. –
Powiedziałam ostro i spojrzałam wrednie na mnicha.
On tylko wytarł mi jakąś szmatką twarz i rękę, a na odchodne
wyszeptał:
- Śpij dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz