Poranek był bardzo ym...biały.
Do jaskini wpadały płatki śniegu z podwórka, było mimo to ciepło i słońce świeciło.
Nemezis i kilku innych osób w tym Westa nie było od wczesnego rana.
W jaskini byłam teraz ja i śpiący Kondrakar, bo reszta gdzieś poszła, gdzie to nie ważne...
Kondrakar się zbudził , był niezwykle zaspany... (jakieś pięć minut się
rozciągał zanim stanął na nogi na dodatek spadł na zadek ,bo nie
zauważył kamienia i się potknął )
Zaśmiałam się, trudno było się powstrzymać ostatnio prawie wszystko mnie śmieszy...
Kondro masujący obolałe części ciała uśmiechnął się łobuzersko i po chwili wstał i podszedł do mnie
- Hehe , gleba...- zażartował sam z siebie.
- Ta... gleba, masz siłę pobiegać?- zaproponowałam
- E jasne...znaczy...bardzo śmieszne...!- uśmiechnął się drwiąco
- Oj ty na razie nie pobiegasz,tak dawno nie gadaliśmy nie
sądzisz?- lekko mnie to dobiło, kurde stłukł se zadek i raczej nie
pobiega, no chyba ,że go się jakoś zmusi...
- W sumie? Masz racje byłoby jakieś ... 3 tysiące lat nie licząc nocy na
górze przy pełni księżyca...- odpowiedział po krótkim zastanowieniu
- Trzeba by to nadrobić...Może zechciałabyś iść ze mną nad wodospad?- dodał z uśmiechem patrząc uroczo na mnie.
Oho ,zaczyna się...co by tu zrobić ,by wymigać się od jego umówienia się ze mną...
( chociaż on tak zawsze do dziewczyn )
Już wiem powiem, że idę szukać Westa!
-Yyy... Kondro nie widziałeś Westa? Szukam go od rana...-
skłamałam...basior schylił głowę i odpowiedział smutno z westchnięciem: -
Ech... No tak West...twój ukochany...jest na polu bitwy na śnieżki
zaprowadzić cię?- odpowiedział
- Nie dzięki...wiem gdzie ono jest...- po tych słowach popatrzył na mnie
szklistymi oczami, czyżby ktoś złamał mu serce? Mogła to być każda...
Pobiegłam w stronę strumienia napić się wody i co ujrzałam
Zatkało mnie... West był z Bellą. Nie napiłam się bo stanęłam w miejscu z
wrażenia. Myślałam, że będą na polu bitwy na śnieżki, wrrr... jednak
nie.
-Czekaj, już biegnę.-krzyknął West i dołączył do Belli, przewrócił ją!
Zaczęli się taczać w wodzie, śmiali się i nurkowali. W pewnej chwili
West potknął się pewnie o kamień i wciągnął Belle pod wodę!
Wlazłam w krzaki i obserwowałam...
Bella wyjęła z wody muszelkę w kształcie serca!!! O nie tego się obawiałam...
- Zobacz- powiedziała i pokazała ją Westowi
-Jest śliczna.-West popatrzył na muszelkę. -Poczekaj, podaj mi ją.-wysunął łapę.
-Po co? -zapytała Bella.
-Zobaczysz.-wziął muszelkę i użył na nią jakiejś mocy
- Dziękuję.- powiedziała Bella zachwycona i przełamała muszelkę na pół.
- Ta część dla ciebie- odpowiedziała
*O nie! To jest mój chłopak...wrrr! Zaraz ja jestem zazdrosna!?*- pomyślałam
-Dziękuje.-West wziął kawałek. -Choć, znajdziemy gdzieś kawałek trawy
czy czegoś podobnego. Zrobimy z tego naszyjniki dla ciebie i dla
mnie.-powiedział i wyprowadził Bellę na chwilę z jeziorka.
Wyrwałam se sierść ze złości...to ja powinnam tam być z nim!- myślałam ze łzami
- Zobacz, może to się nada- powiedziała Bella.
Zerwała jakąś roślinę i za pomocą mocy zrobiła tak, że naszyjnik miał krople rosy i małą tęczę. -Coś ty zrobiła? -West
zaczął się śmiać. Podszedł do wadery i chwytając ją za łapy wyciągnął
powoli.-Wejdę dalej, wyciągnę coś mniej kolorowego.
Wszedł głębiej w zarośla. Musiałam iść w inne krzaki poszedł w stronę
moich. Przed nim było cieniuteńkie źdźbło trawy które powiewało na
wietrze. Chwycił je, nie zdążył się poruszyć gdy znalazł się w bagnie.
-Bel...-nie zdążył dokończyć.
-Hahahaha. To tylko trochę wody, kiedy wyparuje to i kolory znikną.-
wadera zaśmiała się.- Chodź coś Ci pokaże- powiedziała i ruszyła w
kierunku niewielkiej góry. ,,Biegnę za nimi muszę wiedzieć co tam zrobią!"
-Bel...- powiedział West
-Wybacz- odpowiedziała i cofnęła czar
-A co to było? -basior wyszczerzył się, a grzywka opadała mu na oczy.
-Pytasz o czar czy tęczę?- zapytała Bella, ale nie poczekała nawet na
odpowiedź, bo już wspięli się na górę. W dole był ogromy teren
całkowicie płaski. Bardzo daleko majaczyła jakaś niewielka góra.
Użyłam moich niewidzialnych skrzydeł i wzleciałam w górę niedaleko nich by słyszeć rozmowę:
- Spójrz tam- wskazała Bella na górę- Moje pierwsze wspomnienie pochodzi
właśnie z tamtej góry. Nie wiem co tam robiłam, ale wiem że było to coś
nieprzyjemnego.
-Coś się wtedy stało? O co chodzi? Możesz mi powiedzieć.
- Tego nie wiem. Pamiętam tylko górę i jakieś takie dziwne uczucie, dość nieprzyjemne- odpowiedziała
-Spokojnie, będzie dobrze.- West dotknął jej barku! -Choć, musimy znaleźć tam sznurek no a ja muszeę obserwować tego konia.
*Jakiego do licha konia?!*- pomyślałam
-Hej rozchmurz się.-szturchnął ją.
- Wiesz co. Lubię Cię. A może nawet coś więcej- powiedziała Bella tajemniczo i zbiegła z góry
*Wrrrrrr!!! Jeszcze bardziej mnie wkurzyła*- znów myśli mnie się wiły w głowie
West przechylił pysk. Zastanawiały go widać słowa wadery "może coś
więcej"...czyżby miał u niej szansę? O nie! Złamała bym se wtedy
serce...
-Okay choć.- biegli obok lasu. Popchnął Belle lekko w krzaczki ale tak
żeby niestała się jej krzywda. Upadała na liście i cała zakryła się
kołderką z liści. Podbiegł i zaczął targać i przewracać listki szukając
Belli ze śmiechem.
Nagle Bella wyskoczyła spod liści.
W lesie zrobiło się już niemal całkowicie ciemno.
- Nie chce mi się wracać a Tobie?
-Też nie, to co? Nocowanie w lesie? -basior puścił oczko do wadery.
Mój koniec...? Nie dam się, kocham go!
- to nie będzie mój pierwszy raz. Chodź!- powiedziała i podeszła nieco bliżej do jeziora. Potem swoją mocą zrobiła jaskinię.
-Hym...ładnie tutaj.-rozejrzał się.
Bella go oprowadziła. Powoli wychodzili z jaskini, gdy West zobaczył na niebie jasne przebłyski.
*No nie będzie marzył...zaczyna się.*- myślałam
-Spójrz, gwiazdy spadają. Pomyśl życzenie
- Od wieków mam tylko jedno życzenie i zawsze proszę o to samo- powiedziała Bella tajemniczo i położyła się przed jaskinią.
-Jakie to życzenie?. -West położył pysk na łapy i spojrzał na Belle.
- A czy to nie jest tak, że jeśli wypowiesz życzenie na głos to ono się nie spełni?- zażartowała wadera
-Możliwe, no ale...może teraz nic się nie stanie. -spojrzał na gwiazdy.
- Chciałabym... chciałabym mieć na świecie choć jedną osobę która mnie kocha- powiedziała Bella i spojrzała Westowi w oczy.
-To może się niedługo spełnić.- West spojrzał Belli w oczy tak jak żadnej innej nawet mnie...
W tym momencie serce mi pękło... On już mnie nie pokocha...
Bella chwilkę potem nagle poderwała się i złapała motyla w locie. Położyła się na trawie i wypuściła motyla
- Kiedy się złapie motyla należy pomyśleć życzenie i go wypuścić. Motyl niesie to życzenie ku górze.- powiedziała
-To tak jak z biedronką, tylko że ona daje jedzenie gdy leci ku górze.-zażartował West.
- hahaha. Chodźmy spać. Jutro musimy wcześnie wstać, żeby zdążyć wrócić- powiedziała Bella i weszła do jaskini
-Okay to ym...życzę miłych snów.-wadera poszła w drugi kąt jaskini,
West szedł spać przy wyjściu, Bella szybko zasnęła wtedy przyleciałam z
zapłakanymi oczami
i stanęłam smutno patrząc na Westa...
- Wera? Co tu robisz? Śledziłaś mnie?- wypytywał
Stanęłam w świetle księżyca zobaczył moje zapłakane oczy...
Patrzyłam mimo złamanego serca z wielką miłością na Westa
- Co się stało? Czemu płaczesz Wero?- znów zadawał pytania
Poczułam się jak Kondro gdy na mnie patrzył szklistymi oczami
przy ostatniej mojej wymianie z nim zdań...
- Nic nie mów...pokochałam cię, ale widzę ,że jesteś szczęśliwy z Bellą
nie chcę psuć ci szczęścia...- odpowiedziałam już z niezbyt zadowolonym
miną lecz łzy ciągle mi leciały z oczu...
Odbiegłam w prędkości światła nie chciałam go póki co słyszeć,
Wracam do Kondrakara mojego ukochanego od najmłodszych lat... Był dalej
sam ,ale przed jaskinią, jak zobaczył moje zapłakane oczy od razu się
zerwał z odpoczynku...
- Wero w porządku? Opowiadaj co się stało...-
powiedział Kondrakar
Otarłam łzy łapą i miałam odpowiedzieć ,ale dodał
- Chodź za mną opowiesz mi wszystko w moim ulubionym miejscu...- zaproponował i zabrał mnie łapiąc za rękę w las...
Szliśmy jakoś jedną godzinę i dotarliśmy na wielką górę.
Wspięliśmy się na nią i usiedliśmy przy drzewie, był stamtąd
widok na całą watahę mroku i małą część watahy powietrza.
Powiedziałam mu wszystko co widziałam, jak się czułam.
Kondro słuchał uważnie, ani razu nie przerwał...zrobiło się naprawdę ciemno...
Gdy skończyłam zaczął mówić:
- Wiem co czujesz, ja miałem tę samą sytuację tylko za późno
powiedziałem ukochanej, że ją naprawdę kocham...ona już kochała innego-
zmartwił się
- Uszy do góry to dopiero początek problemów, na pewno nieraz się
zakochasz.- dodał po chwili wstając i patrząc na jaskinię z góry gdzie
właśnie wychodziła Nemezis, wtedy odwrócił wzrok w moją stronę zasmucony
znowu.
- Masz rację nie raz się zakocham...i wiesz...już się zakochałam
ponownie...- dodałam patrząc Kondrakarowi w oczy z wielkim zauroczeniem
wstając i podchodząc do niego.
- Ja też się znowu zakochałem...- zaśmiał się
Przytuliłam Kondra mocno , chwilę był zaskoczony potem też mnie przytulił...
- Cieszę się, że znów cię widzę...i mam nadzieję ,że będzie tak zawsze.- powiedziałam z uśmiechem
- Ja też mam taką nadzieję Wero, może zechcesz dziś zostać tu ze mną na noc?- zapytał
-Heh, raczej musimy tu zostać ,bo po ciemku trudno trafić do jaskini...- zażartowałam i zaśmialiśmy się chwilę
Weszliśmy na drzewo i tam położyliśmy się na gęstych gałęziach. Noc mimo zimy była ciepła i nie padał śnieg.
Najważniejsze jednak było ,że spędziłam ją przytulona do Kondra...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz