Biegłam dalej na oślep, czułam w sobie pewną wielką moc, jakiej nie potrafię nazwać. Było to przyjemne, chciałam się w tej magii i mocy zatracić.
Stanęłam na polanie, kiedy dobiegła do mnie Miko. Wyglądała okropnie.
- Nem… - Powiedziała opadając na kolana.
Ja stałam jak posąg.
-
Nie pozwolę, nie. Nie stracę Cię i choćbyś chciała mnie zabić, wesprę
Cię nawet wtedy. Rozumiesz? – Powiedziała dysząc i uśmiechając się, a w
kącikach ust lała się obficie krew.
- Czemu to robisz? – Zapytałam cicho.
-
Bo jesteś dla mnie ważna, a ja ważnych dla siebie przyjaciół nie
zostawiam w potrzebie. – Wybulgotała, gdyż krew leciała coraz mocniej.
- Potrzebujesz medyka. – Powiedziałam.
-
Ty potrzebujesz mnie, a to jest dla mnie ważniejsze niż to, że mogę
tutaj umrzeć. – Powiedziałam patrząc na nią i zakrywając usta.
Zmieniłam się w człowieka i podeszłam bliżej.
- Mówisz, że to nie ja, więc czemu chcesz ratować kogoś innego? – Zapytałam.
-
Bo prawdziwa ty jest w tobie, czyli ryzykuję dla prawdziwej Ciebie, a
nawet jeśli by Cię nie było i tak bym biegła za tobą. – Powiedziała i
zaczęła blednąć.
- Jesteś jakaś głupia czy co?! Chciałam Cię zabić, a ty… - Urwałam.
-
A ja okazałam się być odważną i biec za tobą. – Powiedziała patrząc
nieprzytomnie mi w oczy. Moje płomienie zaczęły powoli
zanikać, a oczy stawały się normalniejsze.
- Przecież ja Cię chciałam zabić. – Powiedziałam cicho, jakby to do niej docierało.
-
Nie ty nie chciałaś, tylko chciałaś się wyżyć, dlatego pozwoliłam tobie
na to. – Powiedziała wstając chwiejnie i kaszląc krwią.
Podeszła do mnie i objęła.
- Przepraszam jeśli przyszłam za późno. – Wyszeptała. – Wiem, że czasem… - Zaczęła.
- Zamknij się już! – Przerwałam jej i odwzajemniłam uścisk.
- Przepraszam. – Powiedziała, a z jej ust wyleciała kolejna struga krwi.
-Krwawisz, muszę Ci pomóc. – Powiedziałam nagle
-
To nic. – Wybełkotała. .
- Idziemy. – Powiedziałam podnosząc się i biorąc jej rękę na ramię.
- Poradzę sobie sama. – Powiedziała wyślizgując rękę z uścisku.
- Przecież…! – Zaczęłam krzyczeć.
- Nic mi nie będzie. – Wtrąciła.
Ruszyłyśmy szukać jakiegoś medyka.
Szłyśmy powoli, czułam ze znowu tracę kontrolę, musiałam szybko ją zaprowadzić do lekarza nie chciałam jej skrzywdzić. już nie.
Kiedy Miko oddałam w ręce medyka pobiegłam w las. Czułam że powoli coś mnie zżera od środka, po prostu znowu stawałam się taką jaka była przed chwilą.
Moje oczy zaszły czernią a ciało zaczęły okalać płomienie.
Musiałam uciec, dopóki mam jeszcze choć trochę świadomości co robię.
Poleciałam jak najszybciej do granic IV i pobiegłam w głębie Wielkiego Boru Niezamieszkanego.
Tam moje moce nie powinny działać, w każdym razie tak mi się zdawało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz