Po tym jak Nemezis rzuciła mną jak lalką wiedziałam, że coś jeszcze w niej jest co nie da mnie zabić. Był to dobry znak. Alfa Mroku zaczęła się oddalać, myślałam, że może skomentuje moją postawę, ale nie odeszła bez słowa. Wiedziałam jedno, jak tylko się pozbieram odnajdę ją by ją wesprzeć. Moje gardło było opuchnięte, nic dziwnego skoro ona próbowała mnie udusić. Zdziwiło mnie jedno w tej walce, bo mogłam bez wahania unieszkodliwiać Nemezis i wiedziałam, że ona też mogła, ale nie pokazałyśmy swojej siły. Nagle poczułam stróżkę krwi spływającej mi z ust. Pozostałości po walce, otarłam krew i wstałam chwiejąc się, ale szybko się ustabilizowałam, co oznaczało, że zaraz mogę ruszać. Postałam tam chwilę i nagle zaczęłam iść, po chwili biegłam jak opętana, a z moich ust ciekła krew, która zostawiała ślady. Czułam aurę wadery, więc nie było ciężko ją odnaleźć. Gdy tylko ją zobaczyłam zaczęłam biec szybciej. Gdy ona mnie zauważyła spojrzała z szeroko otwartymi wilczymi oczami na mnie. Dyszałam pochylona i kaszlałam krwią. Włosy miałam w nieładzie i opadały mi na twarz.
- Nem… - Powiedziałam opadając na kolana.
Stała jak posąg, chyba ją zatkało.
- Nie pozwolę, nie. Nie stracę Cię i choćbyś chciała mnie zabić, wesprę Cię nawet wtedy. Rozumiesz? – Powiedziałam dysząc i uśmiechając się, a w kącikach ust lała się obficie krew.
- Czemu to robisz? – Zapytała cicho.
- Bo jesteś dla mnie ważna, a ja ważnych dla siebie przyjaciół nie zostawiam w potrzebie. – Wybulgotałam, gdyż krew leciała coraz mocniej.
- Potrzebujesz medyka. – Powiedziała.
- Ty potrzebujesz mnie, a to jest dla mnie ważniejsze niż to, że mogę tutaj umrzeć. – Powiedziałam patrząc na nią i zakrywając usta.
Alfa Mroku zmieniła się w człowieka i podeszła do mnie trochę bliżej.
- Mówisz, że to nie ja, więc czemu chcesz ratować kogoś innego? – Zapytała.
- Bo prawdziwa ty jest w tobie, czyli ryzykuję dla prawdziwej Ciebie, a nawet jeśli by Cię nie było i tak bym biegła za tobą. – Powiedziałam i zaczęłam blednąć.
- Jesteś jakaś głupia czy co?! Chciałam Cię zabić, a ty… - Urwała.
- A ja okazałam się być odważną i biec za tobą. – Powiedziałam patrząc nieprzytomnie w oczy mojej przyjaciółki. Jej płomienie zaczęły powoli zanikać, a oczy stawały się normalniejsze.
- Przecież ja Cię chciałam zabić. – Powiedziała cicho, jakby to do niej docierało.
- Nie ty nie chciałaś, tylko chciałaś się wyżyć, dlatego pozwoliłam tobie na to. – Powiedziałam wstając chwiejnie i kaszląc krwią.
Podeszłam do zdruzgotanej wadery i objęłam ją, próbując jej nie pobrudzić.
- Przepraszam jeśli przyszłam za późno. – Wyszeptałam. – Wiem, że czasem… - Zaczęłam.
- Zamknij się już! – Przerwała mi i odwzajemniła uścisk.
- Przepraszam. – Powiedziałam, a z moich ust wyleciała kolejna struga krwi.
-Krwawisz, muszę Ci pomóc. – Powiedziała nagle wadera.
- To nic. – Wybełkotałam. Dobrze wiedziałam, że tracę przytomność, jednak nie chciałam się narzucać, w końcu miałam pomóc jej w powrócić do normalności, a nie użalać się nad małymi ranami.
- Idziemy. – Powiedziała podnosząc się i biorąc moją rękę na ramię.
- Poradzę sobie sama. – Powiedziałam wyślizgując rękę z uścisku.
- Przecież…! – Zaczęła krzyczeć.
- Nic mi nie będzie. – Wtrąciłam.
Ruszyłyśmy szukać jakiegoś medyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz