Rano
pierwszy obudził się West, było bardzo wcześnie, ale jeśli chcieli zdążyć na
czas musieli już wyruszyć w drogę. Musieli szybko dotrzeć do watahy.
-Dzień
dobry.-West uśmiechną się.-Zaraz ruszamy w drogę, masz ochotę coś zjeść? -zaproponował.
Bella wyszła z jaskini i spojrzała w niebo.
- Nie ma
czasu na specjalne śniadanie, złapiemy coś po drodze. Znam fajne miejsce. To
kto prowadzi?- zażartowała
-Hym...może
ty, jesteś lepiej zapoznana.
- To chodź-
powiedziała i pociągnęła go za łapę
Szli przez
Jasną Polanę. Bella i West skakali przez wysokie zarośla. Wadera zaczaiła się
przy krzakach. Pociągnęła samca za sobą i wskazała łapą wielkiego jelenia.
- To nasze
śniadanie- powiedziała i skoczyła na zwierzę
-Patrz
uważaj tylko.-zaśmiał się. Bella skakała i rzucała sie na cztero-kopytne
zwierze. Basior podbiegł i rzucił sie na jelenia, powalając go na ziemię.
- Łapanie
zwierząt to dla mnie pestka. Nawet tych latających. Zawsze udaje mi się złapać
to zwierze, które chcę. Tego ostatniego ptaka nie złapałam przez ciebie.-
odpowiedziała mu Bella i po chwili zniknęła za drzewem
-Tak wiem, wtedy
był nasz pierwszy wypadek no i...wtedy cię poznałem.-podchodził powoli do
drzewa
- Właśnie-
powiedziała Bella i wskoczyła na drzewo
-Czemu ode
mnie uciekasz? -zaśmiał się i popatrzył na waderę wspinającą sie ku słońcu.
- Nie
uciekam- powiedziała robiąc minę niewiniątka
-Oczywiście...no
powiedz.-zaczął skakać.
- Chodź na
górę- zachęcała Bella
-Już
wskakuję.-promienie słońca ogrzewały ich futra, West spojrzał na Bellę.- Teraz
mi powiesz.-wbił pazury w drzewo.
- Spójrz na
dół. Lubię ten widok- Bella rozglądnęła się rozmarzonym wzrokiem
-Jest tu
ślicznie i tak wysoko.-rozejrzał się do okoła.- Ale na pewno oto chodzi? Wszystko
w porządku?
- Tak, po
prostu w lesie zawsze zachowuję się jak dziecko. I to dosłownie. Patrz-
powiedziała i przeskoczyła na drugie drzewo- to takie super
-Poczekaj, bo
zaraz się zwalę.- wysuwał po jednej łapie.-Zaraz sie zwa....le.- padł na ziemie
grzbietem do góry.- Jałć.- jąknął ze śmiechem i dmuchną w grzywkę.
- Ojć-
powiedziała Bella i zwinnie zeskoczyła z drzewa- coś ci się stało?
-Nie, tylko
łep mnie boli no i...trochę grzbiet.-przewrócił się na brzuch.
- Pokaż-
powiedziała Bella z troską- I wybacz
-Wybacz? Za
co?- spojrzał kontem oka na waderę.
-Że cię
nakłoniłam do chodzenia po drzewach- odpowiedziała
-To było
świetne, musimy to powtórzyć. Nie martw się.- dotknął łapą jej policzka.
- Dasz radę
chodzić?- zapytała
-Oczywiście,
nie tak szybko jak wcześniej ale dam rade. Do jutra sie wyliżę.
- To
chodźmy- powiedziała wadera i ruszyła. Szła bardzo wolno- pójdziemy najkrótszą
drogą
-Nie, chodźmy
normalną. Nie chce mi się aż tak szybko wracać.
- Nie
wrócimy aż tak szybko, a idąc tą, którą chciałam pójść musiałbyś wyleźć na
drzewo.- wyjaśniła Bella
-Znowu
drzewa...ok no okay ale wrócimy tu jeszcze kiedyś we dwoje prawda?- uśmiechnął
się.
- Jeśli
będziesz chciał- powiedziała Bella - ja las kocham więc żadna siła mnie nie
powstrzyma przed powrotem
-Ja też, zwłaszcza
mroczne i słoneczne miejsca. Dwa przeciwieństwa ale...taki jestem. Pamiętasz
tego konia z wczoraj?- zapytał
- Pamiętam,
przecież idzie za nami- odpowiedziała Bella
-Że co?- zapytał
zdziwiony i odwrócił pysk.-Od kiedy? Nie zauważyłem go. Jeśli zależy nam na
szybkim powrocie to jeśli da sie dosiąść to możemy polecieć na nim do watahy.
- Ale nam
nie zależy na szybkim powrocie i pegaz ma chorą łapę
-Myślałem że
sie śpieszymy...ah tak, zapomniałem... przepraszam.- odwrócił się i zerknął na
pegaza
- Już
dochodzimy. Tam jest polana- wskazała Bella na miejsce gdzie między drzewami
było już widać fragment polany
-No, wróciliśmy.
A co teraz będziemy robić?- zapytał
- Ja idę na
polane, a Ty wróć z pegazem do bazy, zajmij się jego nogą a potem możesz do nas
dołączyć- Bella wyjaśniła Westowi liznęła go na pożegnanie i pobiegła w
kierunku polany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz